Przypadki

Prezes firmy – ciągły stres.

Maria trafiła do mnie ponieważ, jak to sprytnie ujęła: „jelita nie chciały współpracować”. Mimo że zwracała uwagę na wszystko co zjada zauważyła, że jej żołądek był z dnia na dzień bardziej obolały i wzdęty. Odczuwała dyskomfort na skutek tak zwanych dziwnych „bulgotań” albo „przelewań” w jelitach.

Maria była prezesem firmy i żyła w ciągłym napięciu. Natłok obowiązków, odpowiedzialność za los firmy i pracowników, zmierzanie się z rzeczywistością obowiązków w pracy oraz w domu powodowały wielkie spięcia w całym ciele.

Nieustannie żyła pod presją czasu. Zadania, które się piętrzyły powodowały, że przestała też dobrze spać. Na skutek zmęczenia już w południe odczuwała spadek energii. Dekoncentracja oraz problemy z pamięcią również stanowiły poważny problem. Z tego powodu często zamiast posiłku wypijała kilka łyków kawy, wrzucała szybki lunch plus jakieś ciasteczko z szuflady, bo na więcej nie miała czasu, aby dopiero późnym wieczorem po powrocie do domu w spokoju usiąść i zjeść oraz wypić lampkę wina na rozluźnienie. Wtedy nadrabiała cały dzień. Jadła byle co by poczuć ulgę.

Często stres i napięcie powodują bardzo dokuczliwe dolegliwości związane z układem pokarmowym.
Ból w żołądku spowodowany permanentnym stresem, do tego klasyczne błędy w kuchni w konsekwencji doprowadzają do poważnych niedoborów witamin oraz mikroskładników, a co za tym idzie, do spadku formy pacjenta.

Podjęcie w tym przypadku mądrej i rozważnej terapii, ujęcie problemu holistycznie, odszukanie jego źródła, analiza wszystkich produktów oraz wykluczenie tych, które powodują poważny dyskomfort w żołądku oraz dobranie terapii dietetycznej dopasowanej do Marii pozwoliło jej w szybkim czasie powrócić do formy.

Pani Maria nie była osobą tęgą zatem zaproponowane przeze mnie zmiany, uporządkowanie i dobranie odpowiednich produktów do diety przyniosło pozytywne efekty w krótkim czasie. I o to właśnie nam chodziło. Zmiana na lepsze bez obaw, że pacjent nagle z czegoś będzie musiał rezygnować lub nie poradzi sobie w kuchni. Prosto i skutecznie. Tylko takie metody działają.

rozwiń opis zwiń opis

Matka w pracy –
natłok obowiązków

Natalia od dłuższego czasu miała problem z podwyższonym ciśnieniem. Do tego pojawiały się dziwne kołatania serca i nagłe, intensywne rozdrażnienie. Przez długi czas nie zwracała na to uwagi, przytłoczona nawałem obowiązków w pracy, do której dojeżdżała 20 km, oraz wychowywaniem dwojga dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Do tego pies i ogród. Sporo jak na jedną osobę.

Klasyczny przykład kobiety zabieganej i zapracowanej. Mało czasu na cokolwiek, a jeszcze mniej dla siebie. Natalia potrafiła organizować życie innym, jednak z organizacją własnego miała spory problem.

Jadła nieregularnie, czasami resztki po dzieciach, „bo szkoda wyrzucać”. Często zapominała o swoich potrzebach żywieniowych. Była za to namiętnie uzależniona od słodyczy. W konsekwencji była zmuszona z rozmiaru 38 przejść na rozmiar 42. Było to o tyle zaskakujące, bo przecież nie jadła zbyt dużo, w zasadzie niewiele. No i kiedy poczuła ciężar swojego ciała zdała sobie sprawę, że czas coś zrobić ze sobą. Początkowo Natalia próbowała działać samodzielnie poprzez ograniczanie produktów ale nie przyniosło to pozytywnych rezultatów.

Kiedy trafiła do mnie dolegliwości, na które się skarżyła, przybrały na sile. Były to: nadwaga, nieuregulowane ciśnienie, rozdrażnienie i niepokój wewnętrzny. Dodatkowo, po każdym posiłku odczuwała trudną do wyjaśnienia senność.

Terapię zaczęłyśmy od badań morfologicznych. Sprawdzenie parametrów dało wyraźny obraz sytuacji, w jakiej znalazła się Natalia. Przeanalizowałyśmy ostatnie kilka tygodni, ułożyłyśmy harmonogram posiłków tak aby Natalia miała czas dla siebie, ustanowiłyśmy od nowa priorytety, dopasowałyśmy podaż energii adekwatny do jej zapotrzebowania, wprowadziłyśmy w codziennym żywieniu produkty stabilizujące poziom glukozy i insuliny bo z tym był spory problem, i czekałyśmy na zmiany.

Pierwszy efekt w zmianie samopoczucia był widoczny po kilku dniach, ale na utratę zbędnych kilogramów musiałyśmy poczekać nieco dłużej. Terapia odchudzająca jest procesem wymagającym cierpliwości i wytrwałości. Niełatwo jest osiągnąć cel. Jednakże Natalia dokonała tego, a przy tym zrozumiała, jak ważna jest logistyka i prawidłowe zarządzanie czasem w codziennym życiu.

rozwiń opis zwiń opis

Małżeństwo –
wspólne odchudzanie

Karol i Ania to małżeństwo, które zdecydowało się na zmiany w codziennym żywieniu. Obydwoje pracujący, zabiegani i bez pomysłów na gotowanie. Do tego tempo życia każdego z nich i wymagania kulinarne skrajnie inne. Oboje żyjący w innym rytmie pracy i relaksu.
To co wiedzieli to to, że czują się źle, że spada im poziom energii. Ania miała problem z cerą i hormonami, Karol puchł w oczach.

Wizyta w moim gabinecie była przykładem tego, że samemu bardzo ciężko uporządkować bałagan w codziennym menu. Co jeść, kiedy jeść, ile jeść, co szkodzi, co pomaga, to klasyczne pytania często pozostające bez odpowiedzi. Do tego dochodzi kwestia jak rozwiązać problem gotowania dla dwóch osób o różnych upodobaniach kulinarnych i odmiennych problemach zdrowotnych.

Terapię zaczęliśmy do analizy każdego z nich z osobna od strony zdrowotnej oraz kulinarnej. To pozwoliło mi wykorzystać szansę, by ustalić wspólny posiłek, przy którym obydwoje spotkają się przy stole w domu. Reszta była sprawą dobrania do każdego z osobna odpowiednich produktów tak, aby w obydwu przypadkach przyniosła pozytywne efekty zdrowotne.

Lista zakupowa w ich planach żywieniowych okazała się wybawieniem, bo to dodatkowo pozwalało zaoszczędzić sporo czasu w tygodniu.

Obydwoje zrozumieli, że to iż są małżeństwem, nie oznacza że muszą jeść to samo. Zawsze istnieje możliwość skonstruowania menu tak aby znaleźć wspólny mianownik, jakim jest jeden wspólny posiłek. I obydwoje mogą na tym skorzystać tracąc zbędne kilogramy bez wyrzeczeń i wielkiego trudu.

rozwiń opis zwiń opis

Pielęgniarka –
praca zmianowa

Pani Kasia, pielęgniarka oddana swoim pacjentom, bardzo empatyczna i wrażliwa, zapomniała o swoim zdrowiu. Tego dnia w którym trafiła do mojego gabinetu, przechodziła bardzo mocny kryzys, bolało ją całe ciało, jak powiedziała, i czuła wszechobecne zmęczenie. Do tego nasiliły się objawy migren.

Pierwsze zdanie, jakie wypowiedziała, siadając na mojej bardzo komfortowej sofie gabinetowej, było: ”jest pani moją nadzieją”.

No tak. Nadzieja umiera ostatnia. Dlatego człowiek szuka ratunku dla siebie wszędzie. Jednakże, ludzie nie zawsze zdają sobie sprawę, że rozwiązanie czeka tuż za rogiem w postaci dietetyka medycznego z ogromną pasją i sercem do pracy, oraz nieskończonymi pokładami merytorycznej wiedzy i doświadczenia – czyli mnie.

Zasadniczym problemem, jaki trapił Kasię w pracy była dużo pacjentów pod opieką, a mało czasu, by spokojnie usiąść i zjeść posiłek. Podczas krótkich, nielicznych przerw dodawała sobie sił kawą i nie do końca zdrowymi posiłkami. Niedobór snu i wysoki poziom stresu nie napawał optymizmem.
Waga nie pokazywała wyniku, z jakiego można by się cieszyć i podnieść się na duchu. Tendencja zwyżkowa szalała namiętnie a poziom nastroju tak samo sukcesywnie opadał. Do tego problem z ciśnieniem i glukozą plus migreny, które rozpierały głowę i porządnie dawały w kość.

Analiza przypadku nie była zbyt trudna. Klasyczny brak logistyki i zarządzania czasem, przypadkowe zakupy, dania konstruowane na zasadzie: „co wpadnie w rękę”, brak regularności posiłków i do tego hołdowanie stereotypom, by nocą nie jeść, przyczyniły się do pogorszenia sytuacji.

Czterdziestopięcioletnia Kasia z wagą 96 kg przy wzroście 167 nie czuła się ani lekka ani szczęśliwa. Bolące kolana i kręgosłup od dźwigania pacjentów oraz uciążliwości zmianowego rytmu pracy ciągle stanowiły wielką przeszkodę.

Rozmowa ze mną i omówienie całej sytuacji pozwoliło uporządkować bałagan, jaki powstał w myślach i w kuchni. Od tego momentu, trzymając się ściśle moich wytycznych, powoli ruszyłyśmy z miejsca. Nie obiecałam, że będzie łatwo, ale zapewniłam, że przy wytrwałości i konsekwencji uda się osiągnąć cel.

Dzisiaj, po półtora roku współpracy, Kasia rozumie, że żeby móc pomagać innym, najpierw musi umieć zatroszczyć się o siebie. Waga wróciła do prawidłowego poziomu, Kasia schudła 35 kg.

Dokuczliwy ból kolan zniknął, bóle migrenowe spowodowane zbyt małym nawadnianiem organizmu też poszły w zapomnienie, nie skacze już ciśnienie, ani glukoza na czczo nie przekracza granic normy. A Kasia jest zadowolona, bo posłuchała swojej intuicji i mojej rady.

rozwiń opis zwiń opis

Czy to naprawdę
aż tak bardzo proste?

Ależ oczywiście, że jest to proste i łatwe. Przygotowanie wartościowych posiłków nie jest trudne i stanowi dobry początek zdrowych zmian nawyków żywieniowych. Może być prawdziwą przyjemnością oraz fajną przygodą kulinarną.

Jeśli do tej pory nie korzystałaś z fachowej pomocy dietetyka masz okazję przekonać się jak wyglądają prawidłowo zbilansowane dania, które bez trudu przygotujesz w swojej kuchni dla siebie i swojej rodziny. Wystarczy zamówić mój plan, a zobaczysz jak bardzo zmieni się Twoje życie.

sprawdź inne plany